Wspomnienia Mateusza Fusa
Wspomnienia z wakacji – Nowy Jork 2011
Miesiąc maj w bieżącym roku był dla mnie wyjątkowy. Zdawałem maturę i jednocześnie czyniłem starania, o przyznanie mi stypendium Fundacji Kościuszkowskiej, z którą od lat współpracuje Szkoła Podstawowa nr 2 im. Stefana Mierzwy w Rakszawie, której jestem absolwentem. Było to dla mnie duże wyzwanie, kwalifikacja spełniła moje marzenia (z całej Polski na takie stypendium jedzie zaledwie kilka osób, ja miałem szansę dzięki temu, że jestem absolwentem „dwójki”).
12 lipca leciałem do USA, by zwiedzić ten piękny kraj, znaleźć się wśród anglojęzycznej społeczności i zweryfikować moją znajomość języka angielskiego.
Doświadczenie to jest absolutnie nieporównywalne z nauką języka w kraju. Dużo zobaczyłem i spotkałem wielu wspaniałych ludzi. Dzięki temu stypendium uczęszczałem do szkoły „Pace University” jednej z najlepszych szkół w Nowym Jorku.
26 sierpnia wracałem do domu. Wyjazd ten stanowi dla mnie waży krok w kierunku mojej przyszłości rozwoju i kształcenia talentu muzycznego. Chociaż pochodzę z małej miejscowości to zawsze ciągnęło mnie do „nowego wielkiego świata”, pragnę korzystać z możliwości, która się dla mnie otwiera. W USA nawiązałem wiele kontaktów z ludźmi z całego świata. Dzięki właśnie tym kontaktom dostałem kolejną szansę do rozwijania talentu muzycznego. Zaproponowano mi wyjazd mający na celu rozwijanie moich zamiłowań muzycznych. Dołożę wszelkich starań, aby również tę kolejną szansę wykorzystać.
Jestem wdzięczny osobom, które podejmują trud angażowania się w tak cenne inicjatywy, dla nas ludzi młodych. Mam nadzieję, że ich praca odmieni także moje życie.
To były dla mnie wspaniałem wakacje, pełne nowych i bogatych przeżyć, doświadczeń, których każdemu bym życzył.
MATEUSZ FUS – absolwent SP 2 w Rakszawie
Wspomnienia Damiana Całki
Czy chcielibyście wyjechać w podróż swojego życia, spędzić wakacje swoich marzeń? – Myślę, że tak. Ja nigdy nawet o takiej wycieczce nie marzyłem, a jednak … przez ponad 6 tygodni byłem w Nowym Jorku! Ale zacznę od początku.
Wszystko zaczęło się od tego, że Szkoły Podstawowa nr 2 w Rakszawie, której byłem absolwentem jako jedyna szkoła w Polsce współpracuje z Fundacją Kościuszkowską w Nowym Jorku. Od podstawówki systematycznie uczyłem się języka angielskiego, odrabiałem zadania domowe i poszerzałem swoja wiedzę poprzez kursy, jednak nigdy nie myślałem, że dzięki temu przeżyję coś tak niesamowitego! Gdy dowiedziałem się, że zostałem wybrany przez Fundację Kościuszkowską do stypendium byłem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi , uważałem, że to będzie wycieczka mojego życia. Jednak moje wyobrażenia niepełne – w rzeczywistości było jeszcze lepiej!
Pierwszym wrażeniem z Nowego Jorku były niesamowite drapacze chmur i tłumy ludzi na ulicach ze wszystkich stron świata. Każdy kolejny dzień pobytu w Nowym Jorku był niesamowity! Mieszkałem na Mahattanie, dosłownie wszędzie podróżowałem metrem ( linie metra nowojorskiego mają ponad 1000 km!) i uczyłem się w renomowanej szkole w Nowym Jorku. Poznałem mnóstwo ludzi z całego świata ( z Chin, Japonii, Brazylii, Arabii Saudyjskiej, itd.), z którymi utrzymuję stały kontakt. Miasto oferuje tysiące niezwykłych miejsc do zwiedzania (Broadway – słynna ulica; mnóstwo reklam i billboardów, zatłoczone ulice – niesamowite wrażenia nocą!), Wall Street (dzielnica światowych finansów), Empire State Building, najbogatsza Piąta Aleja, Zoo w Nowym Jorku, Statua Wolności, Chinatown, czy plaża nad Oceanem Atlantyckim, to tylko niektóre atrakcje które odwiedziłem! Trudno jest opisać wszystkie emocje związane z Nowym Jorkiem. Podczas pobytu w USA miałem możliwość wyjazdu w wiele ciekawych miejsc. Byłem także w Waszyngtonie i nad wodospadem Niagara! W stolicy widziałem najsłynniejsze atrakcje Waszyngtonu na czele z Białym Domem (siedzibą prezydenta) i Kapitolem. Niagara to jest inna bajka! Jeden z cudów świata – moim zdaniem zasłużenie! Tego miejsca nie sposób opisać na papierze, trzeba po prostu to zobaczyć! Jednym słowem jest cudowna! Na zawsze zostaną mi w pamięci wspomnienia z tego uroczego miejsca.
Kończąc mój artykuł chciałbym podziękować Dyrektorowi i Nauczycielom Szkoły Podstawowej nr 2 w Rakszawie za możliwości jakie szkoła stwarza dla swoich absolwentów, a jednocześnie zachęcić wszystkich uczniów do systematycznej nauki języka angielskiego. Uczcie się i spełniajcie swoje marzenia!
Damian Całka
Wspomnienia Joasi Wróbel
Dnia 11 lipca rozpoczęłyśmy naszą wielką wakacyjną przygodę. Po około 9-cio godzinnym locie zza okien samolotu mogłyśmy podziwiać panoramę Nowego Jorku. Jest to piękne miasto leżące na wschodnim wybrzeżu USA, przy ujściu rzek Hudson i East River do Zatoki Nowojorskiej.
Już pierwszego wieczoru udałyśmy się na most brooklyński. Stamtąd podziwiałyśmy piękną panoramę oświetlonych drapaczy chmur. Spośród wielu miejsc, które odwiedziłyśmy z pewnością warto wymienić Central Park – czyli główne miejsce wypoczynku nowojorczyków, czemu nie należy się dziwić, bo jest on znakomicie utrzymany i czysty. Miasto posiada także 22 km plaż nadających się do kąpieli. Nie omieszkałyśmy zaczerpnąć odpoczynku na Coney Island, a także Rockaway Beach. Wędrując po mieście mogłyśmy podziwiać wystawy światowej sławy projektantów mody: Gucci, Armani, Dior oraz wielu innych. W Nowym Jorku znajduje się ok. 17 tys. restauracji w których można skosztować kuchni ze wszystkich zakątków świata.
Obowiązkiem odwiedzających to miasto jest zobaczenie Statuy Wolności a także wjazd na 70 piętro Rockefeller Center, z którego można podziwiać całą panoramę Nowego Jorku. Szczególnie zadziwiający jest ten widok nocą. Na skrzyżowaniu Broadwayu i Siódmej Alei od ulicy 42 do 47 znajduje się Times Square. Uważany jest za ikonę miasta, centrum handlu oraz mody. Wielokrotnie wracałyśmy tam w celu odwiedzenia naszych ulubionych sklepów.
Odwiedziłyśmy także Green Point – czyli polską dzielnicę, siedzibę New York Stock Exchange – drugą co do wielkości obrotów giełdę świata, „Strefę zero”- miejsce, w którym do czasu zamachu z 11 września stało Word Trace Center. Przepłynęłyśmy statkiem na Staten Island oraz udałyśmy się na zakupy w chińskiej dzielnicy – China Town. Gdy tylko znajdowałyśmy chwilkę wolnego czasu starałyśmy się poznawać nowe miejsca tego pełnego atrakcji miasta.
Nowy Jork jest miastem bardzo nowoczesnym. Spotykałyśmy się z tym na każdym kroku. Codziennie podróżowałyśmy metrem. Mimo iż jest ono największym na świecie (posiada 26 linii; 468 stacji) już po pierwszym tygodniu pobytu przemieszczałyśmy się bez najmniejszych problemów.
Priorytetowym celem naszej podróży była nauka. Przez 6 tygodni miałyśmy możliwość studiowania na renomowanej nowojorskiej uczelni – Pace University. Zlokalizowana była ona nieopodal miejsca, w którym ponad 11 lat temu znajdowały się znane na całym świecie drapacze chmur World Trace Center. Pace University dał nam możliwość zgłębienia wiedzy w zakresie języka angielskiego. Dzięki szkole szybko oswoiłyśmy się z językiem. Poznałyśmy tam wielu ludzi, z różnych zakątków świata, z którymi nadal utrzymujemy kontakt.
Cały nasz wyjazd nie odbyłby się, gdyby nie pomoc Fundacji Kościuszkowskiej, to dzięki niej mogłyśmy poznać Nowy Jork oraz studiować na tak prestiżowej uczelni. Jesteśmy bardzo wdzięczne wszystkim pracownikom fundacji za okazaną pomoc.
Opowieściom z tego pięknego miasta nie ma końca. Uważamy, że każdy chociaż raz w życiu powinien odwiedzić Nowy Jork, przyjrzeć się z bliska tutejszym atrakcjom i przekonać o „magii”, która drzemie w tym miejscu. My przekonałyśmy się o tym na własnej skórze i już dzisiaj nie możemy się doczekać kolejnej wyprawy do Nowego Jorku.
Wspomnienia Patrycji Sroczyk
Najpiękniejsza przygoda mojego życia, myślę, że te słowa najlepiej odzwierciedlają moje tegoroczne wakacje. Zacznijmy od początku. W maju tego roku złożyłam podanie do Fundacji Kościuszkowskiej, której siedziba znajduje się w samym centrum Nowego Jorku. Jak co roku w Rakszawie dwóch absolwentów Szkoły Podstawowej nr 2 im. Stefana Mierzwy w Rakszawie otrzymało szansę skorzystania ze stypendium Fundacji Kościuszkowskiej, której założycielem był patron naszej szkoły. Nawet nie potrafię opisać uczuć, które towarzyszyły mi w momencie kiedy otrzymałam pozytywna odpowiedz od Pani Agaty Biedy- opiekunki stypendium. Nasza przygoda rozpoczęła się 12 lipca 2012, kiedy to szczęśliwie wylądowałyśmy na lotnisku w Nowym Jorku. Z radością i uśmiechem zostałyśmy przywitane przez Panią Agatę. Naszym nowym domem stał się Instytut Józefa Piłsudzkiego, który mieścił się na Manhattanie.
Nasze zajęcia dzieliły się na warsztaty gramatyczno-pisemne, czytanie, mówienie-słuchanie, a także zajęcia w terenie. W szkole spędzałyśmy po około 6 godzin dziennie, czyli praktycznie rzecz ujmując mój rok szkolny trwał 12 miesięcy. Klasa, do której uczęszczałam w większości składała się z azjatyckiej młodzieży i pomimo bariery językowej wszyscy się dogadywaliśmy. W grupie panowała fajna atmosfera, co zaowocowało nowymi przyjaźniami. Nasi nowi przyjaciele byli bardzo pogodni, więc często spędzaliśmy wspólne popołudnia oraz weekendy. Warci wspomnienia są również nauczyciele, którzy sprawowali nad nami opiekę. Żadne z nas nie zostało pominięte. Ich podejście wpłynęło na nasze umiejętności językowe.
Podczas naszego ostatniego tygodnia w Stanach z każdego przedmiotu musiałyśmy zdać egzamin. Wszystkie testy zaliczyłyśmy pozytywnie, dzięki czemu otrzymałyśmy certyfikat ukończenia PACE Uniwersity, który w przyszłości może być przydatny w zdobyciu pracy.
Wyjazd ten był świetnym przygotowaniem do matury z języka angielskiego. Szczególne podziękowania należą się dla Dyrektora oraz Nauczycieli ze Szkoły Podstawowej nr 2 w Rakszawie, którzy dali mi możliwość poszerzania swoich horyzontów oraz dla moich Rodziców, którzy wspierali mnie podczas tego wyjazdu.
Wspomnienia Magdy i Karoliny
Z Nowym Jorkiem „face to face”
W chwili, gdy Pani Dyrektor z „Dwójki” powiedziała, że to właśnie my, dzięki stypendium Fundacji Kościuszkowskiej, jedziemy do Stanów, nie mogłyśmy w to uwierzyć. Byłyśmy ogromnie szczęśliwe, ale martwiłyśmy się, czy poradzimy sobie same w tak wielkim, nieznanym mieście. Jednak po przybyciu do Nowego Jorku, nasze obawy okazały się bezpodstawne. Już od samego początku mogłyśmy liczyć na pomoc naszego opiekuna z Fundacji, Pana Krzysztofa Harańczyka, który odebrał nas z lotniska i zawiózł do mieszkania, oprowadził po okolicy, pokazał jak poruszać się metrem i dotrzeć do Fundacji oraz na Pace University. Podczas całego naszego pobytu w USA Pan Krzyś pozostawał z nami w kontakcie i wiedziałyśmy, że zawsze możemy zwrócić się do niego w razie problemów.
Od pierwszej chwili w Nowym Jorku, byłyśmy zauroczone tym cudownym miejscem. Mimo, że na początku czułyśmy się trochę przytłoczone jego ogromem i szybkim tempem życia, w krótkim czasie zaakalimatyzowałyśmy się tam. W miarę poznawania miasta, nasz zachwyt się pogłębiał. Dostrzegłyśmy, że Nowy Jork to nie tylko szklane wieżowce Manhattanu, majestatyczne mosty i ruchliwe ulice, ale także zielone parki pełne otwartej przestrzeni, szerokie, piaszczyste plaże i długie deptaki wzdłuż wybrzeża, z których roztaczają się malownicze widoki „naszego miasta” i sąsiedniego New Jersey, szczególnie piękne nocą. Pomimo braku czasu w ciągu tygodnia nauki, w weekendy starałyśmy się jak najwięcej zwiedzać. Wybrałyśmy się, m.in. do ośrodka tenisowego we Flushing Meadows w Queens, gdzie odbywa sie turniej US Open, popłynęłyśmy promem na Staten Island, aby obejrzeć Statuę Wolności o zachodzie słońca, spacerowałyśmy po Central Parku, wyjechałyśmy również na szczyt Rockefeller Center, skąd podziwiałyśmy panoramę Nowego Jorku.
Do USA przyjechałyśmy jednak przede wszystkim, aby uczyć się języka angielskiego na Pace University. Kurs był bardzo wymagający. Rozpoczął się wstępnym testem sprawdzającym nasze umiejętności, po którym zostałyśmy przydzielone do właściwych grup. Zajęcia odbywały się od poniedziałku do czwartku, a więc krócej niż w Polsce, ale zadania domowe i przygotowanie do lekcji zajmowało bardzo wiele czasu, także w weekendy. Pace to jednak nie tylko intensywna nauka. W szkole spotkałyśmy wielu wspaniałych ludzi, zarówno nauczycieli, jak i kolegów, którzy przyjęli nas bardzo ciepło. Poznałyśmy osoby z różnych krajów, m.in. z Brazylii, Chin, Tajwanu czy Wietnamu. Pomimo różnic kulturowych, znaleźliśmy wspólny „język” i zżyliśmy się ze sobą, więc gdy nadszedł czas wyjazdu, bardzo ciężko było nam się rozstać.
Wakacje w Nowym Jorku były dla nas spełnieniem marzeń. Doświadczyłyśmy na własnej skórze tego, o czym opowiadali nam starsi koledzy, którzy tak jak my, dzięki Fundacji Kościuszkowskiej przeżyli przygodę życia. Uświadomiłyśmy sobie wtedy, jak dobrze jest znać choć trochę język angielski. Naprawdę ułatwia to życie i daje wiele nowych możliwości. Nauka wymaga czasu i wysiłku, ale efekty przynoszą ogromną satysfakcję.
Jesteśmy ogromnie wdzięczne Fundacji i Panu Krzysiowi Harańczykowi za cudowny wyjazd, który zapamiętamy na zawsze. Dziękujemy także naszej Pani Dyrektor i Nauczycielom, bez których zaangażowania we współpracę z Fundacją, nie miałybyśmy możliwości wzięcia udziału w tak wartościowym programie.
Magdalena Sroczyk i Karolina Kochman
absolwentki SP nr 2 w Rakszawie
Wspomnienia Karola Dyrdy
Podobno Nowy Jork się kocha, albo się go nienawidzi. Ja należę do tej pierwszej grupy…
Pamiętam jak pierwszy raz usłyszałem w szkole podstawowej od starszych koleżanek o Fundacji Kościuszkowskiej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem czym się ona zajmuje, w jaki sposób pomaga. Wiedziałem tylko, że jest możliwość wyjazdu do Stanów Zjednoczonych dzięki jej pomocy. W momencie, gdy słyszałem jak koleżanki opowiadają o Nowym Jorku, moim marzeniem było przeżycie tej przygody, tak jak one.
Kwiecień 2019, dowiaduję się ze mam możliwość wyjazdu do Nowego Jorku z ramienia Fundacji Kościuszkowskiej, dzięki temu ze jestem absolwentem Naszej „Dwójki”. W chwili gdy się o tym dowiedziałem, byłem roztrzęsiony, nie wierzyłem, że to się dzieje.
W maju, ja oraz moja koleżanka, składamy podanie. Dwa tygodnie później, dostaję maila z informacją, że się dostałem i lecę do Nowego Jorku!
8 lipca, wylot z Rzeszowa, po 9 godzinach jestem na miejscu. Spotykam panią Małgorzatę z Fundacji Kościuszkowskiej, która pomaga mi ze wszystkim. Następnie przejażdżka słynną żółtą taksówką, pierwsze widoki na Manhattan. Mieszkanie miałem w centrum Manhattanu przy rzece Hudson. Pierwszy raz na Times Square przyprawił mnie o dreszcze, nigdzie nie widziałem tak wielu bilboardów w jednym miejscu. Spacer po mniej znanych zakamarkach Nowego Jorku sprawiał mi najwięcej przyjemności i najbardziej pozwalał poczuć nowojorski klimat. Nie ominąłem także zobaczenia Statuy Wolności, Coney Island i najbardziej kojarzonego z nią Lunaparku, Brooklyn Bridge, Manhattan Bridge, największego Chinatown, Small Italy i oczywiście Central Parku, który jest ogromny. Jest tam czysto, cicho i odbywa się tam wiele wydarzeń kulturalnych. Byłem także w budynku Fundacji Kościuszkowskiej, której założycielem jest patron naszej szkoły Stefan Mierzwa. Znajduje się on na Manhattanie, przy Central Parku. Przy wejściu dumnie wisi portret Stefana Mierzwy.
Dzięki
stypendium miałem możliwość nauki na Pace University, jednej z najlepszych
uczelni w Nowym Jorku.
Nauka tam poszerzyła moje horyzonty. Możliwość nauki z ludźmi z całego świata,
bez możliwości rozmowy w rodzimym języku dodała mi pewności siebie i otwartości
na nowe przeżycia. Dzięki temu kursowi poznałem ludzi z Chin, Japonii, Turcji, Brazylii
czy Włoch. Wszyscy byli nastawieni przyjacielsko, wszyscy ze sobą
współpracowali. Pod koniec mojej przygody w USA zdawałem 4 egzaminy ze
znajomości języka angielskiego. Wszystkie zdałem z bardzo dobrym wynikiem.
Dzięki temu mam certyfikat, który może być znaczący w mojej dalszej ścieżce
kariery zawodowej i naukowej.
21 sierpnia, dzień wylotu, ostatnia pobudka w Nowym Jorku i powrót do Polski. Czułem szczęście, z powodu powrotu do domu, a jednocześnie smutek z powodu opuszczania Stanów Zjednoczonych, które są magiczne.
Szansa, którą mają uczniowie „Dwójki” jest unikalna. Życzę każdemu, żeby miał możliwość takiego wyjazdu i przeżycia tego samego co ja.
Karol Dyrda – absolwent SP 2 w Rakszawie
Wspomnienia Julii Sroczyk
“Big Apple, Empire State City, a może po prostu Nowy Jork”
7 tygodni nauki w Nowym Jorku brzmi jak marzenie. Czemu by nie zrobić wszystkiego, aby móc je spełnić? Choć przez pandemię koronawirusa plan ten musiałam odłożyć w czasie, w końcu udało mi się go zrealizować.
Będąc uczennicą Szkoły Podstawowej nr 2 im. Stefana Mierzwy w Rakszawie, wiele razy słyszałam o możliwości wyjazdu do Nowego Jorku. Co roku do szkoły przychodzili jej absolwenci, którzy spędzili prawie dwa miesiące w Wielkim Jabłku, dzięki stypendium Fundacji Kościuszkowskiej. Jako mała dziewczynka bardzo chciałam być jedną z tych osób, którym uda się wyjechać do USA. Wraz z zakończeniem mojej edukacji w 2014 r.
w moich myślach coraz rzadziej pojawiał się obraz mnie za wielkim oceanem. Jednak wszystko zmieniło się w grudniu 2019 r. Po rozmowie z mamą byłej stypendystki na nowo rozważyłam opcję wyjazdu.
Początkowo mój wyjazd do NYC miał się odbyć na wakacjach w 2020 r. Miałam przygotowane już wszystkie potrzebne dokumenty, kiedy to w Polsce pojawił się pierwszy pandemiczny lockdown. Pani Dyrektor Dorota Sońska-Jagusztyn, która była w ciągłym kontakcie z Fundacją, powiedziała mi, że niestety nie będę mogła wyjechać. Było mi przykro, choć wtedy wiedziałam, że jest to dobra decyzja. W lipcowy dzień kiedy to miałam wyjeżdżać, byłam z przyjaciółmi na wakacjach w Bieszczadach. Wspomniałam im, że gdyby wszystko było normalnie to teraz siedziałabym wygodnie w samolocie i rozpoczynała swoją wielką przygodę. Pamiętam, że jedna z koleżanek powiedziała mi, że to marzenie jeszcze się spełni.
Wraz z początkiem tego roku kolejny raz zaczęłam przygotowania do tej wyprawy, a ich kulminacja pojawiła się w czerwcu. Pomyślna wizyta w konsulacie w Krakowie sprawiła, że z końcem miesiąca mogłam cieszyć się otrzymaną wizą. 5 lipca br., kilka minut po godzinie 15 pojawiłam się wraz z moją rodziną na lotnisku w Rzeszowie-Jasionce i tak rozpoczęła się piękna historia, którą miałam tworzyć przez kolejne 7 tygodni.
Przylot na lotnisko w Newarku, przejazd taksówką na Manhattan, gdzie czekała na mnie pani Małgosia z Fundacji wraz z kluczami do mieszkania – tak wyglądały pierwsze chwile na innym kontynencie. Po wolnym tygodniu, który przeznaczyłam na zaklimatyzowanie się do strefy czasowej rozpoczęłam naukę w PACE University. Otrzymane stypendium w całości pokryło uczestnictwo w kursie języka angielskiego organizowanego przez English Language Institute w PACE University. Z racji na trwającą pandemię ilość uczestników kursu była znacznie ograniczona, ponieważ moja grupa liczyła zaledwie cztery osoby – reprezentowaliśmy: Polskę, Koreę Południową, Portoryko i Japonię. Jednego dnia mieliśmy zajęcia połączone z drugą grupą, dzięki czemu poznałam osoby z Majorki, Kolumbii, Senegalu i Jemenu. Nauka pod okiem rodowitych Amerykanów była czymś niezwykłym. Z początku obawiałam się kwestii komunikacji, jednak nauczyciele byli dla nas bardzo wyrozumiali i mieliśmy z nimi wspaniały kontakt. Zajęcia trwały tylko cztery dni w tygodniu po 2-2,5 godziny, dlatego też dostawaliśmy sporą ilość zadań domowych.
Jednak mój pobyt w Wielkim Jabłku (jedno z określeń miasta) nie skończył się jedynie na nauce. Pomimo jej ogromu gospodarowałam czasem tak, aby móc jak najwięcej zobaczyć. Mieszkałam na Manhattanie, tuż przy rzece Hudson, po zachodniej stronie wyspy. Z mojego okna rozpościerał się widok na sąsiadujący stan New Jersey i wspomnianą rzekę. Widziałam nawet jedną z najnowszych atrakcji NYC – Little Island, park zbudowany na zniszczonej przez huragan Sandy w 2012 r. przystani. Tylko zachodnia autostrada West Side Highway dzieliła mnie od Hudson River Park – doskonałego miejsca na wieczorny odpoczynek. Oczywiście „zaglądnęłam” do najsłynniejszych miejsc Nowego Jorku. Kto z nas nie kojarzy tego miasta z zielenią Central Parku, górującą Statuą Wolności, czy choćby billboardami na Time Square? Niezapomnianym przeżyciem był pierwszy raz pośród wieżowców World Trade Center. Stanie w miejscu, gdzie 20 lat temu zdarzyła się jedna z największych tragedii świata było szokujące. Wraz z osobami z kursu staraliśmy się opowiadać o swoich ojczyznach, a najlepszym tego sposobem było odwiedzenie restauracji serwujących dania z naszych państw. Wizyty na Chinatown, Koreatown czy w polskiej dzielnicy Greenpoint ubogaciły każdego z nas. Wspólne spędziliśmy także czas na plaży Coney Island oraz spacerując po parku The High Line. Będąc w takim mieście jak Nowy Jork grzechem byłoby nie zobaczenie jego nocnej panoramy. Wybrałam taras widokowy na 100. piętrze wieżowca The Edge należącego do kompleksu Hudson Yards. Minutowy wjazd windą, aby móc pospacerować po otwartym, przeszklonym tarasie oraz widok miasta nocą trwale zapisały się w mojej pamięci. Odwiedziłam także znane z filmu „Noc w muzeum” Amerykańskie Muzeum Historii Naturalnej, przechadzałam się po korytarzach Nowojorskiej Biblioteki Publicznej oraz Grand Central Terminal. Spacerowałam m.in. po Brooklyn Bridge, Washington Square Park, 5. Alei pełnej sklepów znanych projektantów, czy The Baterry Park, z którego roztaczał się widok na Statuę Wolności. Lady Liberty z bliższej odległości widziałam podczas przeprawy promem na Staten Island. Robi ona wrażenie swoim ogromem. Nie mogłam ominąć siedziby Fundacji Kościuszkowskiej. Zwiedziłam prawie wszystkie dostępne pomieszczenia, spotkałam także prezesa p. Marka Skulimowskiego, który był bardzo zadowolony, że zdecydowałam się wziąć udział w stypendium.
Miałam także możliwość wyjazdu na weekend do stolicy USA, Waszyngtonu. Stałam pod Kapitolem, z którego roztaczał się widok na obelisk – Pomnik Waszyngtona. Przejeżdżałam wzdłuż Pentagonu, a następnie mogłam z bliska zobaczyć Biały Dom. Po szybkim i intensywnym życiu nowojorczyków, dwa dni w spokojnej stolicy dodały mi sił do dalszej nauki.
Czy Nowy Jork mnie przeraził? Z początku tak. Jednak wraz z każdym kolejnym dniem te obawy słabły, a ja coraz bardziej przekonywałam się, że to miasto jest naprawdę inspirujące. Różnorodność kultur oraz napotykani na ulicach ludzie – każdy inny, jednak uśmiechnięty i zawsze z życzliwością chętny do pomocy w znalezieniu dobrej ulicy. Komunikacja w mieście dla turysty ogranicza się do największego na świecie metra oraz autobusów. Po dwóch przejazdach już dokładnie wiedziałam jak obsługiwać kartę Subway oraz jak szukać odpowiedniej stacji.
Podczas nowojorskiego pobytu często słuchałam piosenek z musicalu „Hamilton”. W jednej z nich znalazłam słowa „dziś historię świata pisze Manhattan (..) a nam w tym najwspanialszym mieście przyszło żyć”. Z całą pewnością mogę się pod nimi podpisać – te 7 tygodni to była niezwykła historia napisana w niezwykłym mieście. Dziękuję wszystkim, którzy pomogli i wspierali mnie podczas przygotowań oraz samego wyjazdu. Życzę także uczniom naszej „Dwójki”, aby nie bali się spełniać swoich marzeń. Przeszkody stojące na drodze do ich realizacji, tak jak w moim przypadku pandemia koronawirusa, niech tylko dodają a nie odbierają Wam sił.
WSPOMNIENIA KATARZYNY JĘKOT
„Wiele jabłek rośnie na drzewie sukcesu, ale osiągnięcie Nowego Jorku to jak zdobycie Wielkiego Jabłka.”
Jeszcze niedawno byłam uczennicą Szkoły Podstawowej nr 2 im. Stefana Mierzwy w Rakszawie. Powróciłam do niej jako dumna absolwentka oraz stypendystka Fundacji Kościuszkowskiej.
„Big Apple” (Wielkie Jabłko), „Miasto, które nigdy nie śpi”, „Betonowa dżungla” – to tylko kilka określeń dla Nowego Jorku. To miasto ma wiele oblicz. Dla mnie od zawsze było to WIELKIE MARZENIE. Jako uczennica SP2 słuchałam opowieści stypendystów o podróży do USA. Zafascynowana tym miastem, postanowiłam, że kiedyś także tam wyjadę. W zimie 2023 roku, po otrzymaniu informacji o takiej możliwości od Pani Dyrektor, natychmiast złożyłam swoją aplikację. Wkrótce dowiedziałam się, że stypendium zostało mi przyznane.
Na początku nie mogłam w to uwierzyć. Jednak wszystko wskazywało, że moje marzenie się spełni. Po wypełnieniu wszystkich formalności i uzyskaniu wizy przyszedł czas na wylot. 15 lipca 2023 roku o godzinie 8 rano, mój samolot wzbił się w powietrze z lotniska w Warszawie. Po 9 godzinach postawiłam stopę na amerykańskiej ziemi. To był początek największej przygody w moim życiu.
Przez 6 tygodni uczestniczyłam w kursie języka angielskiego w szkole Oxford House. Poznałam niesamowitych ludzi z całego świata, z którymi dzieliłam swój amerykański sen. Mój poziom języka angielskiego znacznie się poprawił. To była nauka „żywego” języka poprzez rozmowy i doświadczenia codziennego życia w Nowym Jorku. Ten wyjazd dał mi pewność siebie, której nie dostarczyły mi żadne lekcje tego języka w Polsce.
Jednak wyjazd ten to nie tylko nauka. Odkrywanie tego miasta było niesamowitym przeżyciem. Przez 6 tygodni poznałam Nowy Jork od strony najbardziej znanych miejsc, jak i tych ukrytych. Rozświetlony i głośny Times Square, bogate w orientalne smaki China Town, artystyczny Broadway i zielony, kojący Central Park. Bogactwo kultur i sztuki zapierało dech w piersiach. Zakochałam się w Nowym Jorku ze wszystkimi jego zaletami i wadami, tworzącymi niepowtarzalny klimat miasta.
Ta przygoda pozwoliła mi odkryć swoje możliwości, poszerzyć horyzonty, uwierzyć w siebie. Dzięki niej jestem dzisiaj znacznie bardziej pewną siebie osobą.
Życzę każdemu takiej przygody. Warto stawiać sobie nowe cele i wyzwania oraz dążyć do ich spełnienia. Przy odpowiedniej determinacji nie ma rzeczy niemożliwych.
Absolwentka SP 2 w Rakszawie
Katarzyna Jękot